Poniższa spowiedź poselska polecana jest w szczególności byłemu ministrowiZbigniewowi Ziobro, niedawnemu koledzePiotra SmolanyzSejmowej Komisji Śledczej ds. tzw. Afery Rywinaoraz jego następcy w rządzieDonalda Tuska– ministrowiZbigniewowi Ćwiąkalskiemu oraz jego każdorazowemu następcy.
Lipiec 2007 r.
Wersja uaktualniona – Wielkanoc 2012 r.
Dziesięciu fałszywych świadków z bielskiej Samoobrony twierdziło w Sądzie Pracy w 2003 r., że poseł Piotr Smolana zatrudniał asystenta poselskiego w tym czasie, kiedy nawet go nie znali – czyli rzecz o zawiązanej sitwie do spółki z bielskim wymiarem sprawiedliwości.
Naraził się tak bardzo bielskiemu wymiarowi sprawiedliwości napisaną przez siebie interpelacją poselską, że ten sfingował przeciwko niemu fałszywy akt oskarżenia wraz z fałszywym wnioskiem o uchylenie immunitetu poselskiego, którego mu nie uchylono, z kolei poseł zaskarżył do Prokuratury Generalnej aż 10 prokuratorów, którzy wydawali swoje postanowienia prokuratorskie nie tak, jak wychodziło to później w procesach sądowych, czasem wygrywanych przez posła bezapelacyjnie.
Teraz doczekał się sfingowanego przeciwko sobie procesu karnego (w sprawie którego nie uchylono mu immunitetu poselskiego w czerwcu 2005 r.) na podstawie fałszywych zeznań, z których dwaj najważniejsi „świadkowie” Jan Mucha i Krzysztof Doliński mają już na sumieniu wyroki karne za składanie fałszywych zeznań właśnie przeciwko
posłowi, a ten ostatni ze strachu przed odpowiedzialnością karną za
następne przestępstwa przeciwko wymiarowi sprawiedliwości - szukał już pomocy u psychiatrów, z którymi zaczął zgłaszać się na rozprawy.
Poseł
kilkakrotnie wystawał pod Ministerstwem Sprawiedliwości na wysłuchanie
przez ministra Ziobrę, kilkanaście razy napisał, że w majestacie prawa
został okradziony przez bielski wymiar sprawiedliwości na sumę co
najmniej dwustu pięćdziesięciu tysięcy złotych, ale ten ostatni raczej był zajęty tropieniem korupcji
u Socjaldemokratów i w Platformie Obywatelskiej .
Dodatkowej pikanterii sprawie przydaje fakt, że pomimo iż w dniu 6 lipca 2007 r. na wniosek prok. Macieja Fereńca Sąd Rejonowy zgodził się przyznać posłowi status pokrzywdzonego, tak inny prokurator Jacek Filipek nie ustępuje i nadal forsuje swój błazeński akt oskarżenia przeciwko posłowi w tej samej sprawie.
Widać, że jedności brak nie tylko w Kościele, ale nawet w takiej instytucji państwowej jak Prokuratura.
Była
szefowa Prokuratury Okręgowej Małgorzata Bednarek z nadania jej kolegi
Zbigniewa Ziobry również nieodmiennie twierdziła, że w jego sprawie nie
zaszły żadne nowe okoliczności, a nawet w tym samym duchu odpisała do
niego w imieniu Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego.
Część I.
Były poseł Samoobrony – członek Sejmowej Komisji Śledczej ds. tzw. Afery Rywina - Piotr Smolana doświadczył na własnej skórze, co to znaczy stać się ofiarą zaplanowanej nagonki.
Z zazdrości o mandat poselski,
który uzyskał człowiek bez żadnego majątku – przykleiło się do niego
tylu przeróżnych osobników o niekoniecznie szlachetnej reputacji – że
potem nie mógł odżałować, że im zaufał...
Dwoje z nich – Jan Mucha i Liliana Potocka – zwolnieni z pracy w jego Biurze Poselskim jeszcze na początku kadencji Sejmu w marcu 2002 r. - oszkalowali go celowo w „Superekspressie” w dniu 8 marca 2004 roku fałszywymi oskarżeniami o molestowanie seksualne – z
których pierwszy sam był dwukrotnie skazany za takie właśnie czyny
przez Sąd Wadowicki i Oświęcimski, zaś druga ma na sumieniu oszustwa
kredytowe względem siedmiu osób – ósmą oszukaną osobą został poseł Piotr Smolana we własnej osobie.
Oszustka
niezwłocznie uciekła za granicę i nie zgłasza się na rozprawy karne w
procesie wytoczonym przez posła przeciwko „Superekspressowi” we wrześniu
2004 r. Gdyby była faktycznie molestowana – zapewne już byłoby po
procesie.
W dniu 23 września 2001 roku został pierwszy raz posłem wybranym z listy Samoobrony. Sukces
wyborczy był tak nadspodziewany, że lokalna solidarnościowa elita
samorządowa przysiadła sobie z wrażenia, a wręcz będąc zaskoczona – już
była mu nieżyczliwa.
l NIEPOSKROMIONY POGROMCA ELITY KOMUNISTYCZNEj I POSTKOMUNISTYCZNEJ
Piotr Smolana był
znany ze swej nieustępliwości, a nawet uporczywości w dążeniu do
wyświetlania prawdy dogłębnie. Ba, naraził się swego czasu ówczesnej
elicie pezetperowskiej jeszcze w latach osiemdziesiątych – gdyż ujawnił i
zdemaskował korupcję w Karpackiej Spółdzielni Mieszkaniowej w Bielsku-Białej.
Za ten wyczyn został wyrzucony z pracy po ukartowanej nagonce w 1987 roku na „prykaz” KW PZPR w Bielsku-Białej aby nie miał szans na uzyskanie mieszkania – a sprawę sądową „przegrał” dzięki dzisiejszej prezesce Sądu Okręgowego Elżbiecie Libera-Niesporek, która do teraz trzyma go sobie na celowniku.
Jeszcze przed Okrągłym Stołem w kwietniu 1988 r. Komunistyczna Polityka opisała go tendencyjnie zakłamanym artykułem pt.: „Tropami Ondraszka”. Szukał pomocy u Lecha Wałęsy i ks. Henryka Jankowskiego, ale niewiele w tym zakresie osiągnął.
Gdy jako poseł został po spotkaniu w Rzymie zaproszony przez Lecha Wałęsę do Gdańska w dniu 21 kwietnia 2004 r. – jeden i drugi żałowali go, że samotnie zmagał się ze swoją krzywdą. Ks. Jankowski okazał mu tym razem dużo serca i życzliwości, bo nawet dwukrotnie zaprosił na obiad - z okazji rocznicy podpisania porozumień gdańskich 31 sierpnia 2004 r. i Święta Narodowego w dniu 11 listopada 2004 r. W tym dniu ks. Prałat Henryk Jankowski odznaczył posła Piotra Smolanę Brygidiańskim Krzyżem Zasługi.
W 1988 roku prezesi Karpackiej Spółdzielni Mieszkaniowej w Bielsku-Białej wprawdzie wylecieli ze swoich partyjnych stanowisk za nadużycia finansowe i kombinacje z przydziałami mieszkań, które ujawnił przyszły poseł, ale wcześniej zdążyli go wyrzucić z pracy tak skutecznie, że przysłużyło się to potem widać do uzyskania mandatu poselskiego.
Po tym fakcie długo był bez pracy – aż blisko 2 lata. Telefony od partyjnych notabli – było to przecież jeszcze przed Okrągłym Stołem – urywały się od błyskawicznych połączeń z KW i KM PZPR – gdzie tylko przyszły poseł zawitał za pracą... Raz
udało mu się zmylić czujność partyjną i dostał się do pracy w ówczesnym
Bielskim Przedsiębiorstwie Instalacji Sanitarnych od 1 września 1988 r. – ale zaraz po słynnej debacie Wałęsa – Miodowicz przypomniano sobie o nim i szybko rozwiązano umowę o pracę: po prostu mu jej nie przedłużono, mimo iż kierownik obstawał za nim za sumienną pracę.
Wreszcie nadszedł Okrągły Stół, a wraz z nim wielkie przemiany. Smolana odzyskał swój dawny wigor i werwę... Pracował
już od kilku miesięcy w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Robót
Inżynieryjnych w Starym Bielsku, a załoga przedsiębiorstwa dowiedziawszy
się poniewczasie - że to on jest tym słynnym Ondraszkiem z artykułu „Polityki” – w którym nie pozostawiono na nim suchej nitki - postanowiła wysunąć go na szefa Komisji Zakładowej reaktywowanej organizacji związkowej NSZZ „Solidarność”.
Jak zadziałał w swoim stylu – tak od razu nożyce zaczęły brzęczeć w wielu miejscach. Gdy tylko Wojewoda bielski Mirosław Styczeń (późniejszy poseł AWS i PiS) dowiedział się o nadużyciach w podległym sobie przedsiębiorstwie – natychmiast spełnił jego życzenie jako szefa związkowego i wydalił dyrektora ze stanowiska. To był styczeń 1991 roku. Niedługo potem lokalna prasa ochrzciła go Mołojcem i Wichrzycielem – ale Smolana nie poczytywał sobie tego za ujmę, a wręcz przeciwnie, uważał za niezamierzoną nobilitację swojej osoby od swoich wrogów.
Jednakże
Rada Pracownicza okazała się być nie przystosowalna do nowych prądów –
więc przyszły poseł za brak wdzięczności w forsowaniu przemian
ustrojowych pożegnał się z postkomunistyczną firmą – jak się okazało na
zawsze, aż do dnia wyborów parlamentarnych w 2001 r.
l KONTYNUACJA DALSZEJ DZIAŁALNOŚCI PUBLICZNEJ
Teraz
rozumieją Państwo – że drogę do Parlamentu miał otwartą. Człowiek z
życiorysem nieprzeciętnym, bo miał na swoim koncie wydalonych z
partyjnych stanowisk czterech prezesów Karpackiej Spółdzielni Mieszkaniowej zarządzanej przez komunistyczny aparat i pięciu postkomunistycznych dyrektorów państwowego przedsiębiorstwa zatrudniającego 150 pracowników.
Gdy przewegetował ponad 10 lat przymusowo na garnuszku św. pamięci Jacka Kuronia – dostrzegł swoją szansę w wyborach parlamentarnych 2001 roku. Lepper szybko
go zaakceptował, gdy przekazał swoim współpracownikom płytę z adresem
strony internetowej naszego bohatera, gdzie czarno na białym, a nawet na
kolorowych fotografiach uwiecznione były jego dokonania.
Piotr Smolana nigdy nie wyrażał się o nich, że są to zasługi względem kraju i Ojczyzny – zawsze akcentował, że poczytywać sobie to może za dar i
talent, iż stać go było na odwagę cywilną w zwalczaniu wszelkich
patologii w życiu gospodarczym i społecznym, a nawet politycznym.
Faktem jest, że nie był tolerowany i poważany przez lokalne struktury „Solidarności” aż do wyborów parlamentarnych w 2001 r. Nie jest nawet teraz – bo i wtedy gdy został posłem jak i teraz - gdy na szczęście dla nich przestał już nim być. Obawiano się jego konsekwencji w działaniu i nazywania rzeczy po imieniu: złodziejstwa – złodziejstwem, łapówkarstwa – łapówkarstwem. Jednym słowem: odróżniał czarne od białego.
Jako poseł na Sejm RP IV kadencji szybko okazał się być najlepszym posłem okręgu bielskiego. Zajmował
prawie nieprzerwanie pierwsze miejsce w rankingu aktywności, a w skali
województwa śląskiego czwarte miejsce na blisko 60 śląskich
parlamentarzystów aż do samego końca kadencji. Mowa tu tylko o
wystąpieniach sejmowych i interpelacjach poselskich, które słał do
ministrów – a czytanie jego korespondencji poselskiej,
tudzież pism procesowo-sądowych i prokuratorskich jego autorstwa
mogłoby zająć dokładnie rok, lub nawet dwa lata czasu.
Najbardziej stał się znanym od chwili – gdy Lepper wsadził go do Sejmowej Komisji Śledczej ds. tzw. afery Rywina. Był jedynym posłem, który bezbłędnie przepowiedział – „Rzeczpospolita” wydrukowała to w dniu 14 stycznia 2003 roku w swoim artykule pt.: „Dziesięciu Sprawiedliwych” - że Adam Michnik wespół z prezydentem Aleksandrem Kwasniewskim po to rozpętali aferę Rywina, aby obalić samego premiera Leszka Millera. Słowo stało się ciałem po upływie półtora roku - w maju 2004 r., kiedy premier podał
się do dymisji. Było to zatem proroctwo godne Jeremiasza nie wyłączając
innych, bardziej wiarygodnych proroków w Starym Testamencie.
W sejmowej komisji śledczej poseł Smolana nie zagrzał długo miejsca, bo tylko dwa miesiące - ale to wystarczyło, aby szybko okazać się być niewygodnym w pytaniach zadawanych Adamowi Michnikowi i Robertowi Kwiatkowskiemu. Pierwszemu zarzucił, że nie wszedł w kontakt z ABW po usłyszeniu propozycji łapówkarskiej od Rywina
i nie uczynił mu innej prowokacji niż nagranie magnetofonowe, zaś gdy
od tego ostatniego zażądał złożenia przysięgi na Pismo Święte, że mówi
prawdę - jakoby nigdy nie słyszał o łapówkarskiej propozycji z ust Rywina – oczy z wrażenia przecierał chyba sam prymas Józef Glemp wraz z całym Episkopatem.
Lepper pochwalił swojego posła za dotychczasową pracę w Komisji i zaproponował wyjście z niej celem ustąpienia miejsca jego osobie wraz z obietnicą gwarantowania pierwszego miejsca na liście wyborczej w wyborach 2005. Poseł twierdzi teraz, że od samego Adama Słomki
usłyszał zapewnienie, iż za jego wydaleniem z Komisji Rywina stały
Służby Specjalne, a i niewykluczone, że „prykaz” przyszedł od samego Adama Michnika.
Gdy Lepper usłyszał zgodę pod warunkiem, że wydali z bielskich struktur Samoobrony znaną z lekkich obyczajów szefową bielskiej Samoobrony Lilianę Potocką – Lepper niby zgodził się na to, ale tego żądania nie spełnił, bo widocznie nie miał zamiaru, zaś sama Potocka podobnie jak Aneta Krawczyk zbyt mocno była związana z wierchuszką Samoobrony i samym Lepperem oraz Łyżwińskim.
W dniu 21 marca 2003 r. na zjazd trzech powiatowych struktur Samoobrony w Ustroniu – z limuzyny Leppera wraz z Łyżwińskim wysiadła również rzeczona Potocka, która aż nadto kojarzyć by się mogła w tym miejscu z Anetą Krawczyk z Radomska. To ta sama Potocka, która wraz z wydalonym dyscyplinarnie z Biura Poselskiego Janem Muchą opluła później dokładnie za rok w marcu 2004 r. posła Smolanę
pomówieniem o rzekome molestowanie seksualne. Zemściła się za to, że
poseł oskarżył ją o kradzież kredytu na jego imię i nazwisko na zakup
komputera, który zobowiązała się spłacać. W przeszłości oszukała w ten
sposób 7 osób, ale prokurator Jacek Filipek uznał ją za uosobienie
uczciwości i rzetelności, a odmówił tego posłowi. Ciekawe, czy doszłoby do tego pomówienia, gdyby Smolana w lipcu 2003 r. nie rzucił partyjną legitymacją i nie pokazał dyla Lepperowi ...
Zanim wypadki potoczyły się szybciej – wcześniej do jego prywatnego mieszkania jeszcze w grudniu 2001 r. zawitał niespodziewanie z nadania Janusza Maksymiuka wspomniany Jan Mucha z Jaworza k. Bielska-Białej. Gdyby nowo wybrany poseł wiedział kto to jest, byłby go nawet nie wpuścił do swojego mieszkania. Angażując go za namową Janusza Maksymiuka na stanowisko dyrektora swojego Biura Poselskiego – nie wiedział, że wpuścił lisa do kurnika.
Jan Mucha po okradzeniu posła Smolany w przeciągu zaledwie dwóch miesięcy na sumę 30.000,00 złotych – dla bielskiej prokuratury stał się na tyle wiarygodny, że ta „nie dała wiary” w złodziejstwo człowieka, który na sumieniu ma już kilka wyroków karnych i okradzenie dwóch obecnych euro-deputowanych: Grażyny Staniszewskiej na sumę 30.000,00 złotych i Dariusza Grabowskiego na sumę jeszcze większą – bo blisko 70.000,00 złotych.
Jan Muchado teraz spaceruje sobie spokojnie po ulicach i jeździ służbowym samochodem firmy Acuna w Katowicach, której patronuje jego dobry kolega - były minister zdrowia Zbigniew Religa.
CDN |